Witajcie.
Dawno nic nie było o chacie więc pora coś napisać.
Podczas ostatniej mojej wizyty w chacie zajrzałam na strych.Strach tam sie poruszać bo deski skrzypią i nie wiadomo czy nogą dziury w suficie nie zrobimy:) ale trochę poszperałam.Poza kartonami starych gazet nie wiele tam było,jakaś beczka ...i to...Stara łopata do chleba.Ja już nie pamiętam czy babcia piekła chleb.Jednak piec miał specjalną komorę do pieczenia chleba i prababcia na pewno chleb piekła. Przypuszczam jaki musiał być pachnący...mniam.
Na zapiecku zaś były takie cuda:)
Być może uda mi się w tym roku jeszcze tam pojechać bo chętnie zabrała bym ze sobą te bańki na mleko.Pamiętam smak takiego świeżutkiego mleka od krowy...z pianką.
Cudownie piszesz o tej chacie. Potrafisz w swoim opowiadaniu przekazać smak i zapach.
OdpowiedzUsuńuwielbiam buszowanie po takich zakamarkach - zawsze można znaleźć jakieś zupełnie zapomniane cuda :)
OdpowiedzUsuńNo to zaliczyłaś jeszcze jedną"podróż sentymentalną".Wspaniale.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Fantastyczne znaleziska.
OdpowiedzUsuń