Prace porządkowe przebiegają sprawnie. Już można dostać się na posesję, większość krzaków i suchych traw zagradzających dostęp jest wycięta.
Każdy dzień pobytu na wsi celebrujemy, cieszymy się jak dzieci że mamy ten mały kawałek ziemi z dala od innych domostw, wśród zieleni i ogromu starych drzew i dzikich zwierząt.
Nawet udało się dostrzec wiosnę. Te malutkie kwiatuszki przetrwały wszystkie lata w których nikt w to miejsce nie zaglądał. Przez wiele lat nie cieszyły nikogo. Patrząc na nie widzę że to miejsce żyje, rodzi się na nowo.
W trakcie porządków przerzuciłam stertę belek, śmieci, liści i gałęzi. Jest tego wszystkiego tak dużo że brakuje pomysłu gdzie np. te spalone kłody z domu układać. Mąż wygrodził miejsce żeby można było ułożyć je w miarę w jednym miejscu.
Zdarza mi się z ziemi wydobyć też różne "skarby", np. kosa która leżała przysypana ziemią dobrych kilkanaście lat. Łezka się zakręciła na wspomnienie jak pradziadek wyklepywał kosę w czasie żniw.
Drugi skarb to niebieski kubeczek.
Chociaż po takim weekendzie wracamy bardzo zmęczeni to jesteśmy ogromnie szczęśliwi. Z każdym wyjazdem nasze siedlisko staje się coraz bardziej uporządkowane.
Podczas drogi do domu dziergam moją letnią bluzeczkę, już niedługo zobaczycie na jakim jestem etapie.
Pozdrawiam wiosennie Agnieszka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każde słowo...