3/20/2011

Jest takie miejsce na ziemi....cz.6

Zimowe ferie też spędzaliśmy na wsi.Wielkie zaspy,biało dookoła,swoboda na całego.Babcia dawała nam dużą swobodę bo nic nam się nie mogło stać.Żadnej drogi,w sumie żadnego niebezpieczeństwa....no tylko tory na dole ,ale to dosyć daleko i wiedzieliśmy że nie wolno tam chodzić samemu.Swoją drogą ...jakie dzieci kiedyś były grzeczne,babcia powiedziała nie wolno -to nikt nie śmiał złamać zakazu.Wszystko było jasne.W chacie paliło się w piecu,cieplutko,drewno równo poukładane.W komorze pieca nie było ,tam było dużo zimniej i wchodziło się tylko prosto pod pierzynę.Za opał służyło drewno zwiezione z lasu i okolic chaty.Po obu stronach chaty były takie szopy gdzie drewno było gromadzone.Gdy ja tam bywałam po pobliskich torach bardzo często przejeżdżały pociągi.Pradziadek i babcia wiedzieli po przejeździe pociągu która godzina.Choć tory znajdowały się w dole górki,było słychać stukot.Gdy przejechał towarowy z węglem była wyprawa :)Babcia brała wiadro i szła na tory.Kiedyś pociągi z węglem były bardzo przeładowane.Często węgiel się z nich wysypywał.Babcia w ten sposób chodząc po torach po przejeździe pociągu uzbierała wiadro i zanosiła na górkę do chaty.Wiele ludzi z okolicy tak robiło.Gdy jechał pociąg osobowy wychodziliśmy z tyłu chaty i machaliśmy do ludzi.Jak teraz o tym pomyślę to musieliśmy fajnie wyglądać:)

Każda zima z tego co pamiętam była śnieżna.Babcia wyciągała nam worki z ziemniaków i napychała sianem ,albo słomą.A że górek nie brakowało mieliśmy super zabawę.Nie lada wyczynem było zjechać z górki na brzuchu po "muldach"Muldy to były krecie kopce przykryte śniegiem.Nie było ich widać za to świetnie się je czuło leżąc na brzuchu:)Tarzanie ,lepienie bałwanów,lepienie igloo,zalewanie lodowiska-wszystko co tylko było możliwe do zrobienia,robiliśmy.Do chaty szliśmy tylko coś zjeść jak nas babcia zawołała bo jakoś dziwnie o tym zapominaliśmy.Przemoczeni siadaliśmy koło pieca żeby wyschnąć.Każdy chciał też dokładać do pieca ,ale babcia mówiła żebyśmy sie ogniem nie bawili bo będziemy sikać w nocy :)Wieczorami dziadek śpiewał nam piosenki żołnierskie,babcia miała więcej czasu dla nas bo wcześnie ciemno i mniej roboty w obejściu.

Szkoda że mało pamiętam o czym rozmawiałyśmy.


Zdjęcia niestety nie mam zimowego.

Widać na zdjęciu szopę jedną z w sumie trzech przy chacie.



5 komentarzy:

  1. Już się zaczynałam martwić że nie udało Ci się znależć czasu na wspominanie.Ale jest opowieści ciąg dalszych.Świetnie,tak samo jak poprzednie przeczytałam myśląc jakie fajne uczucia muszą Cię ogarniać przy tych opisywaniach.
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne wspomnienia :)
    Co do bawienia się ogniem, moja babcia mówiła dokładnie to samo heheh.
    Pozdrawiam
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  3. Śledzę z wypiekami na twarzy opowieść o tym miejscu, i obrazki dzieciństwa pojawiają się przed moimi oczami, szkoda że nie można zatrzymać czasu. Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba wszystkie babcie wiedziały, że zabawa ogniem kończy się sikaniem w nocy ;-)
    Jeszcze z babcinych prawd zapamiętałam, że trzeba jeść kolację, bo inaczej "Cygany się przyśnią" - do dziś szukam tajemnego związku między głodówką i Cyganami.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo...